Dałem schronienie bezdomnej kobiecie w moim garażu – Dwa dni później zajrzałem do środka i powiedziałem: „O Boże! Co to jest?!”
To była zimna i burzliwa noc, kiedy ją znalazłem. Bezdomna kobieta, owinięta w warstwy starych, zniszczonych ubrań, siedziała przy garażu, drżąc z zimna. Serce mi pękło, widząc ją. Wiedziałem, że nie mogę jej zostawić na zewnątrz, więc zaoferowałem jej schronienie w moim garażu, przestrzeni, którą rzadko używałem, ale była wystarczająco duża, by mogła pozostać ciepła i bezpieczna.
Początkowo wszystko wydawało się w porządku. Była wdzięczna, a ja czułem, że zrobiłem coś dobrego. Dziękowała mi nieustannie i obiecała, że wyjdzie, gdy tylko pogoda się poprawi. Przez dwa dni wszystko było normalne. Kobieta trzymała się z dala, siedziała w rogu garażu, czasami pytając, czy może skorzystać z łazienki lub dostać trochę jedzenia. Czułem dumę, że pomogłem komuś w potrzebie.
Ale trzeciego dnia coś się zmieniło. Poszedłem do garażu, żeby sprawdzić, jak się ma, i to, co zobaczyłem, sprawiło, że żołądek mi się przewrócił. Całe miejsce wyglądało zupełnie inaczej. Na ścianach były narysowane dziwne symbole, które wyglądały jak kredą, a wszędzie porozrzucane były stare ubrania, koce i śmieci. Zapach był przytłaczający. To nie był tylko zapach jedzenia, ale coś zgniłego i niepokojącego. Kobieta siedziała w kącie, wpatrując się we mnie szeroko otwartymi oczami, jakby stała się kimś zupełnie innym.
Nie wiedziałem, co się stało, ale ta przemiana była przerażająca. Szybko zorientowałem się, że popełniłem błąd, a poczucie winy i przerażenie ogarnęły mnie. Chciałem pomóc, ale czasami, pomagając, nie wiesz, co dokładnie zapraszasz do swojego życia.