„Boże, jak ty wyglądasz!” — krzyknął mężczyzna, patrząc na żonę po pożarze, i ją opuścił… Rok później był dogłębnie poruszony, gdy spotkali się ponownie

„Boże, jak ty wyglądasz!” — krzyknął mężczyzna, patrząc na żonę po pożarze, i ją opuścił… Rok później był dogłębnie poruszony, gdy spotkali się ponownie

Wróciłam do domu wykończona po ciężkim dniu pracy. Postawiłam siatki z zakupami w kuchni i usłyszałam znajome dźwięki dochodzące z pokoju – znowu ta gra z czołgami. Vitalij, mój mąż, jak zwykle siedział przed komputerem, zupełnie nieobecny.

Zaczęłam rozpakowywać zakupy, mimo że rozsadzał mnie ból głowy. Marzyłam tylko o łóżku. Vitalij zajrzał do kuchni, pogłaskał się po brzuchu i zapytał: „Nakarmisz mnie czy nie?” To był klasyczny on. Gotowałam dla niego, choć sama ledwo stałam na nogach. Całe gospodarstwo – kury, króliki, gęsi – prowadziłam sama. On tylko zjadał efekty mojej pracy.

Podczas kolacji znów poruszyłam temat dziecka. Minęło pięć lat, a on wciąż „nie był gotowy”. Wkurzył się. Powiedział, że nie mamy pieniędzy, że on nie ma pracy i wszystko dźwigam ja. Wiedziałam, że to trudne, ale czułam, że nie mogę już dłużej czekać.

Prawie nie spałam tej nocy. Rano szykowałam się do pracy, a on nadal grał na komputerze. W piątek cały wieczór spędziłam na szukaniu prezentu dla jego matki – miała urodziny. Nie miałam ochoty tam jechać, ale Vitalij nalegał.

Już od progu poczułam chłód. Teściowa patrzyła na mnie, jakbym była nieproszonym gościem. Nigdy mnie nie zaakceptowała – uważała, że nie jestem dość dobra dla jej syna. Cały wieczór spędziłam z dzieckiem szwagierki. Przy stole nikt nie zwracał na mnie uwagi. Gdy poszłam po wodę do kuchni, przypadkiem usłyszałam rozmowę: jego matka mówiła, że nie jestem mu równa, a on… śmiał się i mówił, że jestem już mu obojętna, że jak tylko znajdzie pracę, to mnie zostawi.

Zamarłam. Słowa teściowej mnie nie zaskoczyły, ale jego zdrada bolała. Cicho wyszłam z domu i szłam przed siebie. Nagle wpadłam na kogoś – to był Igor, dawny przyjaciel Vitalija. Zaprosił mnie na herbatę, poszliśmy do kawiarni. Powiedział, że kiedyś mnie kochał, ale wybrałam Vitalija. Wrócił do miasta, bo jego matka zachorowała. Nie wierzył, że znów mnie spotkał.

Zawiózł mnie do domu. Gdy wróciłam, Vitalij zapytał, gdzie byłam. Powiedziałam mu wszystko. Że nie chcę dziecka z kimś, kto mnie nie szanuje. I poszłam spać do innego pokoju.

Następnego dnia, w pracy, przybiegł do mnie kolega: „Twój dom się pali!” Wybiegłam przerażona. Ogień widać było z daleka. Nie widząc Vitalija, wbiegłam do środka. Ostatnie, co pamiętam, to spadająca belka i żar.

Obudziłam się w szpitalu. Całe ciało bolało, twarz była zabandażowana. Bałam się, co usłyszę. Vitalij przyszedł… ale tylko po to, by powiedzieć: „Masz bliznę na twarzy… Fuj! Jak cię teraz całować?” I wyszedł.

Kilka dni później widziałam, jak obejmuje inną kobietę. Nie bolało już. Wszystko stało się jasne.

Lekarz powiedział mi, że ktoś mnie uratował – to był Igor. Leżał w ciężkim stanie. Codziennie go odwiedzałam. Kiedy odzyskał przytomność, powiedział, że nie wahał się ani chwili. Że chciał mnie ocalić.

Z czasem byliśmy coraz bliżej. Odbudowaliśmy siebie nawzajem.

Kilka miesięcy później szłam przez park z wózkiem, w którym spała moja córeczka. Nagle usłyszałam znajomy głos – to był Vitalij. Zapytał: „Co u ciebie?”

Odpowiedziałam spokojnie: „Świetnie. Spaceruję z córką.” Igor podszedł z lodami. Vitalij spojrzał na mnie zdziwiony: „A gdzie blizna?”

Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
„Miłość potrafi czynić cuda.”

I odeszliśmy razem, zostawiając go za sobą, samego.

Like this post? Please share to your friends: