Wasz synek już trzeci rok siedzi mi na karku. Zabierajcie go z powrotem!
— Nie kłócimy się, tylko się rozwodzimy! — wysyczała Ola. — Zabierajcie z powrotem swojego geniusza!
Zapadła cisza tak gęsta, że nawet zza ściany słychać było cichy szloch Nastki. W słuchawce odezwał się głos teściowej:
— Olenko, kochanie, nie denerwuj się… Każda para się czasem pokłóci. Nawet my z ojcem Kostka… Ale rozwód to przesada…
— Przesada? — Ola uśmiechnęła się ironicznie. — A to, że od trzech lat wychowuję dziecko sama, podczas gdy on „pracuje nad projektem”, to nie jest przesada?
Kostek chciał coś powiedzieć, ale Ola uciszyła go ruchem ręki.
— Nie, mamo, wszystko widziałaś i wszystko wiedziałaś. I teraz — niespodzianka! Mam dość. Nie samego zmęczenia — ale udawania, że wszystko jest dobrze. — Jej głos drżał, ale już nie z żalu — z decyzji. — Już nie będę dźwigać wszystkiego sama.
— Olenko, może po prostu potrzebujesz odpoczynku. Możemy zabrać Nastkę na kilka dni — zaproponowała teściowa.
— Nastkę? — Ola gorzko się zaśmiała. — A może Kostka byście wreszcie zabrali?
W słuchawce zapadła cisza. Ola rozłączyła się i spojrzała na męża. Trzymał w dłoniach zmiętą koszulkę.
— I co teraz zrobisz? — zapytała spokojnie.
— Naprawdę chcesz wszystko zakończyć?
— A co tu zakończyć? — wskazała na starą kuchnię, zlew pełen brudnych naczyń. — Od trzech lat słyszę: „jeszcze chwilka i wszystko się zmieni”. A nawet ta lodówka już ledwo zipie, tak jak twoje start-upy. Rozumiesz?
Kostek otworzył usta, ale nic nie powiedział. Jakby opadł z sił, usiadł na krześle, pochylił się i cicho powiedział:
— Naprawdę się starałem, Ola. Wierzyłem, że jeśli się uda… jeśli znajdę choć jednego inwestora…
— Nie udało ci się, Kostek. Nie dlatego, że jesteś złym człowiekiem. Ale dlatego, że rodzina to nie tylko marzenia — to działania. Nastka chce chodzić na zajęcia dodatkowe — mówimy „nie stać nas”. Ja chcę iść do fryzjera — obcinam się sama. Ty… ty tylko czekasz.
Mężczyzna podniósł wzrok. Wyglądał na wyczerpanego, jakby dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo wszystko się posypało.
— Czyli… wyrzucasz mnie?
— Proszę cię, żebyś odszedł. Tymczasowo. Dopóki nie zdecydujesz, czego chcesz od życia. Bo teraz jesteś pasażerem, a ja prowadzę samochód z dzieckiem na tylnym siedzeniu.
Kostek wstał. Poszedł do przedpokoju, zebrał laptopa, ładowarkę, kilka książek. Przy drzwiach zatrzymał się:
— Porozmawiam z Nastką. Wytłumaczę jej. Nie masz nic przeciwko?
Ola skinęła głową. Jej usta drżały, ale stała niewzruszona. Drzwi się zamknęły. W domu zapadła cisza.
Wieczorem Nastka leżała z głową na kolanach mamy, bawiąc się guzikiem od jej szlafroka.
— Mamusiu, czy tata odszedł na zawsze?
Ola pocałowała ją we włosy.
— Nie, kochanie. Czasem dorośli potrzebują czasu, żeby coś przemyśleć. Nawet jeśli byli razem bardzo długo.
— Czy cię skrzywdził?
Ola westchnęła.
— Zapomniał, jak ważne jest być obecnym. Ja tylko mu to przypomniałam. Może kiedyś to zrozumie.
— Ja was kocham. I ciebie, i tatę.
— A my kochamy ciebie, Nastko.
Następnego dnia Ola obudziła się wcześnie. Deszcz stukał o szybę, a dom był zimny i pusty. Ale w tej ciszy nie było już napięcia. Wstała, poszła do kuchni i po raz pierwszy od dawna zaparzyła kawę tylko dla siebie.
Na stole leżała karteczka:
„Dziękuję ci za wszystko. Byłem ślepy. Wrócę, kiedy będę mógł być z wami naprawdę — nie tylko obok was. K.”
Spojrzała na nią długo. I pierwszy raz od miesięcy — nie płakała.