Teściowa wraz z synem polecieli do Dubaju za pieniądze synowej, zostawiając ją w domu z dziećmi. Wtedy synowa wyjęła teczkę z dokumentami mieszkania, w którym mieszkała teściowa, i zaczęła wybierać TEN numer telefonu
Swietłana siedziała na skraju zapadniętej kanapy i przeglądała stare fotografie. Mieszkanie pachniało lekarstwami i starością — zapach, który zdawał się wsiąknąć w ściany przez długie lata życia babci. Jelizawieta Pietrowna zmarła spokojnie we śnie, pozostawiając po sobie dwupokojowe mieszkanie w starej pięciopiętrowej kamienicy, staromodne meble i pudła czarno-białych zdjęć.
– Mamo, spójrz, kto to? – sześcioletnia Anna podała jej pożółkłą fotografię. Swietłana spojrzała na zdjęcie i uśmiechnęła się. Młoda babcia w białej sukni z koronkowym kołnierzem stała obok wysokiego mężczyzny w mundurze wojskowym.
– To twoja prababcia Liza i pradziadek Andriej. Widzisz, jaka to była piękna para? – powiedziała, przesuwając palcem po brzegu zdjęcia.
To były czasy wojny, pobrali się dzień przed jego wysłaniem na front.
– Dlaczego wcześniej nie przynieśliśmy tych zdjęć do domu? – zapytała Anna, marszcząc czoło, patrząc na inne fotografie.
– Cóż… – Swietłana zawahała się. – Babcia nie dogadywała się z matką twojego taty, dlatego wszystko trzymała tutaj.
To było delikatnie powiedziane. Babcia Liza i Irina Michajłowna, jej teściowa, nie mogły się znieść. Dwie kobiety, dwa silne charaktery, zbyt uparte, by ustąpić.
Jelizawieta Pietrowna nazywała Irinę Michajłownę „nowobogacką damulką”, a ta odpowiadała z pogardą: „wieśniara”. Swietłana westchnęła. Czuła się ciężko i pusto w duszy. Babcia odeszła, zostawiając jej to mieszkanie i wolność, by sama zdecydowała, co z nim zrobić.
– Nie sprzedawaj go od razu, Swietik – powiedziała babcia miesiąc przed śmiercią. – To mieszkanie to oparcie pod twoimi stopami. Nigdy nie wiesz, kiedy ci się przyda.
– Mamo, będziemy tu mieszkać? – zapytała Anna, ciągnąc ją za rękaw i wyrywając z zamyślenia.
– Nie teraz, kochanie – odpowiedziała Swietłana, całując córkę w głowę. – Mamy swój dom, wygodniejszy dla ciebie i Pietii.
Anna skinęła głową i wróciła do pudła ze zdjęciami. Swietłana spojrzała przez okno.
Podwórko było ciche, z placem zabaw i starymi topolami. Okolica nie była zbyt prestiżowa, ale wygodna, z dobrą infrastrukturą. Szkoła i przychodnia były blisko, a do metra szło się 15 minut.
Zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię jej męża.
– Tak, Oleg – odpowiedziała, starając się zachować spokój w głosie.
– Bardzo się spóźnicie? Mama przygotowała kolację, wystygnie.
– Jeszcze pół godziny, muszę coś załatwić.
– Dobrze – odpowiedział jej mąż z nutą niecierpliwości w głosie. – Tylko nie spóźnij się za bardzo, mama się obrazi.
Swietłana przewróciła oczami. Irina Michajłowna i jej wiecznie zimne kolacje.
Rozmowa z mężem zepsuła jej nastrój. Rozejrzała się po mieszkaniu. Zużyte tapety, skrzypiący parkiet, meble z czasów radzieckich. Ale było tu coś prawdziwego. Tu nikt nie szeptał ze strachu, że obudzi biedną Irinę Michajłownę, która znowu miała migrenę. Tu nie musiała słuchać uwag, że źle wychowuje dzieci, źle gotuje barszcz i źle składa ręczniki.
– Anno, szykuj się, musimy iść – powiedziała, wkładając zdjęcia z powrotem do pudła.
W drodze do domu Swietłana nie mogła przestać myśleć o mieszkaniu. Myślała o tym, ile kosztowałby remont, które meble można by zachować, a które trzeba by wymienić.
Może powinna je wynająć na jakiś czas? Dodatkowy dochód by się przydał, zwłaszcza przy kredycie hipotecznym i rosnących wydatkach na leczenie Pietii. Pietia, jej młodszy syn, urodził się z wadą serca, wymagającą stałego nadzoru i okresowego leczenia. Trzyletni chłopiec przeszedł już dwie operacje — i to nie był koniec.
Swietłana mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. Pieniądze. Wieczny problem, który przyprawiał ją o ból głowy.
Oleg zarabiał nieźle, ale wydatki też były duże. Kredyt pochłaniał prawie połowę ich wspólnego dochodu, a gdy doliczyło się koszty leków dla Pietii, sytuacja robiła się naprawdę trudna.
Skręciła w ich ulicę i zobaczyła znajomy blok.
Dwunaste piętro, mieszkanie jednopokojowe przerobione na dwupokojowe poprzez zmniejszenie kuchni – ich rodzinne gniazdo, kupione na kredyt pięć lat temu. I od dwóch lat mieszkała z nimi Irina Michajłowna, która po sprzedaży swojego mieszkania postanowiła tymczasowo zamieszkać z synem i synową.
Wreszcie w domu! Irina Michajłowna powitała ich w przedpokoju, demonstracyjnie zerkając na zegar ścienny.