— Wynoś się z mojego mieszkania i zabierz swoje rzeczy! Nie masz tu czego szukać — teraz mieszkaj u swojej mamusi, takiej troskliwej!
Sąsiedzi już od kilku dni wyczuwali napięcie zza ściany, ale tamtego wieczoru krzyki przebiły ciszę klatki schodowej jak nóż masło. Lila, zawsze spokojna, elegancka, teraz drżącym, ale stanowczym głosem wyrzucała rzeczy Zbyszka na korytarz.
Historia, która się za tym kryła, była znacznie mroczniejsza niż zwykłe rozstanie. Lila od miesięcy podejrzewała, że coś jest nie tak. Zbyszek coraz częściej „zostawał w pracy”, telefon miał zawsze przy sobie, a w jego oczach brakowało dawnych iskier. Aż pewnego dnia przypadkowa wiadomość ujawniła wszystko: „Dziękuję za wczoraj. Tęsknię już. – Mama”
Tylko że ta „mama” nie była mamą Lili. To była była partnerka Zbyszka – kobieta po pięćdziesiątce, wpływowa i wyjątkowo zaborcza. Nigdy tak naprawdę nie zniknęła z jego życia.
Lila milczała. Obserwowała. Układała fakty. Gdy miała już wszystkie odpowiedzi, nie zamierzała dłużej udawać, że nic się nie dzieje. Krzyki nie były wybuchem histerii. Były znakiem wyzwolenia. Nowego początku.
Zbyszek rzeczywiście wrócił do „mamusi”. Ale jego znajomi już nie traktują go jak mężczyznę. A Lila? Lila chodzi teraz uśmiechnięta, z nową fryzurą, nową energią i tym błyskiem w oczach, który mają tylko ci, którzy pozbyli się trucizny z życia.