Tego psa nigdy nie zapomnimy… Nasza Maleńka!
Umierająca, a jednocześnie szczęśliwa i pełna nadziei. W święta noworoczne ktoś odpalił petardę w jej pysku. Trudno o tym pisać — ręce mi się trzęsą. A jednak to się naprawdę wydarzyło!
Pies cierpiał ogromne męki i powoli umierał. Ale tamtej śnieżnej nocy, bez chwili wahania, ruszyła po nią Marina, założycielka naszej drużyny. Przekopywała zaspy, szukała śladów krwi. Już traciła nadzieję, ale nie wróciła, dopóki jej nie znalazła.
W klinice lekarka Irina Igorewna wyciągnęła ją niemalże z objęć śmierci. Opiekowała się nią jak własnym dzieckiem. I ani razu nie padło to straszne słowo, którego się wszyscy baliśmy. „Wyciągniemy ją!” — to słyszeliśmy.
A potem dziewczynka pojechała do domu. Szczęśliwa Maleńka! Bo ma najlepszą mamę na świecie! I najukochańszą! Mama przygarnęła zwykłego kundelka — Maleńką, która najbardziej tego potrzebowała!
Proteza, którą próbowano założyć Maleńkiej, nie wytrzymała długo i została odrzucona przez organizm. Ale Maleńka nauczyła się jeść kawałkiem języka. Nie narzeka na apetyt. I teraz możemy powiedzieć, że koszmary odeszły w zapomnienie!
Pokłony dla Ciebie, Irino. Po tym, co zrobiłaś, możesz już przez całe życie odpoczywać od dobrych uczynków, naprawdę!
A do tego pomagasz naszym bezdomniakom! Do naszej wielkiej, uszatej drużyny przyleciał noworoczny prezent! Dziękujemy Ci z całego serca!
I przyszedł fotopozdrowienie od ukochanej Maleńkiej! Szczęście nas ogarnia, gdy widzimy taki widok!
Szczęśliwego i hojnego Nowego Roku, nasi drodzy! Niech świat nosi Was na rękach! Zasłużyliście na to jak nikt inny!