Mogła rozłożyć skrzydła… mogła odlecieć… uratować siebie.
Ale nie zrobiła tego. Nawet nie spróbowała. Została tam… tuż obok tego, co miała najcenniejszego.
U ptaków ten instynkt jest głęboko zakorzeniony w biologii. Hormon prolaktyna, odpowiedzialny za zachowania związane z wysiadywaniem, zalewa ich mózg w okresie lęgowym. To właśnie ona nie tylko popycha je do budowania gniazd i ogrzewania jaj, ale także do ich obrony – nawet wtedy, gdy zbliża się śmiertelne niebezpieczeństwo.
Ptaki nie czują miłości tak, jak rozumiemy ją my, ludzie. Ale odczuwają pilność, obowiązek, i coś jeszcze głębszego – genetyczny nakaz, by chronić przyszłość swojego gatunku, nawet za cenę życia.
To małe ciałko wśród popiołów nie należało tylko do ptaka.
To była matka.
Bezimienna bohaterka natury, która zginęła, robiąc jedyną rzecz, jaką znała: strzegąc tego, co było dla niej najcenniejsze.