Marina zamarła ze szoku, gdy jej mąż wyznał, że już jej nie kocha i nigdy jej nie kochał…

Opowiadał dalej o swojej dawno istniejącej ukochanej, o tym, jak czekał na rozwód żony, by móc zacząć nowe życie. Co więcej, powiedział, że ta kobieta ma już dziecko — syna, który jest do niego zaskakująco podobny, i nawet test DNA nie jest potrzebny. Marina nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że nie zauważyła, iż Aleksiej jej nie kochał i ożenił się tylko po to, by zasmucić swoją byłą, a teraz być z nową ukochaną.


Do tego niedawno dowiedziała się, że wkrótce zostanie matką i chciała podzielić się radością z mężem i teściową, a tymczasem wszystko okazało się zupełnie inaczej.
Postanowiła, że skoro nikt jej nie docenia, to ona też nikomu nie jest potrzebna, i zdecydowała się odejść.

Z trudem się pozbierawszy, Marina zaczęła pakować rzeczy. Z salonu dochodziły słowa teściowej, która pytała, dlaczego postępuje w ten sposób. Kiedyś Marina była naiwną dziewczyną, wierzącą w wieczną miłość i wartości rodzinne, ale teraz przestała ufać komukolwiek i czemukolwiek.
Wyglądało na to, że w kilka minut dojrzała o dziesięć lat. Pakując rzeczy, rozmyślała, dokąd teraz pójść i czy sama poradzi sobie z dzieckiem. Gdzie znaleźć pracę, jak zaoszczędzić na wózek i łóżeczko dla dziecka?

Jej obawy nie były bezpodstawne. Przeprowadziła się z małego miasta do stolicy, a powrót do rodziców oznaczałby przyznanie się do porażki. Rodzice ostrzegali ją, że życie w wielkim mieście nie jest dla niej. Marina wyobrażała sobie, jak matka spojrzy na nią z rozczarowaniem, a ojciec wyrazi swoje niezadowolenie. Wiedziała, że nie może wrócić i musi poradzić sobie sama.

Smutne myśli przerwała teściowa Mariny — Irina Pietrowna. Milcząc obserwowała, jak Marina pakuje rzeczy, a potem, zbierając się na odwagę, powiedziała:
— Oczywiście, nie popieram zachowania syna, ale myślę, że bez niego będzie ci lepiej. Po co ci mężczyzna, który tylko cię wykorzystuje? Mój mąż sam taki był, odszedł z rodziny, kiedy nasz syn miał pięć lat. Starałam się go wychować, by nie powtórzył błędów ojca, ale niestety, z osiki nie rodzą się pomarańcze.

Marina trzymała się na granicy łez, ale nie udało jej się powstrzymać płaczu. Ostatnie słowa teściowej po prostu ją zabiły.
— Mariszka, mam trochę oszczędności… Weź je, wystarczy ci na początek, a mi będzie spokojniej. I nie miej do mnie żalu, nie sądziłam, że Aleksiej tak postąpi wobec ciebie…
— To wy tu nie macie żadnej winy — odpowiedziała Marina.
— Ale to mój syn i tylko ja jestem winna, że wychowałam go tak nieposłusznego.

Zebrawszy rzeczy i serdecznie żegnając się z Iriną Pietrowną, Marina opuściła dom, w którym spędziła kilka szczęśliwych lat. Przez jakiś czas mieszkała u swojej przyjaciółki z uniwersytetu, a potem, gdy udało jej się wynająć mieszkanie i znaleźć pracę w swoim zawodzie, przeprowadziła się na własny rachunek. Jednak wskutek stresu Marina poroniła. Ktoś mógłby powiedzieć, że to i tak na lepsze — po co dziecko od mężczyzny, który tak się wobec niej zachował. Ale Marina tego nie myślała: chciała tego dziecka i już je kochała. Teraz całkowicie poświęciła się pracy, by nie myśleć o tym, co się stało, ale ból nie ustępował. Bolało ją, jak Aleksiej się z nią obszedł, a jeszcze bardziej, że rodzice mieli rację i przepowiednia cyganki zaczynała się spełniać.

Stało się to dawno temu, gdy Marina dopiero skończyła szkołę i zamierzała zdawać na studia. Razem z matką spacerowały po sklepach, wybierając ubrania i buty. Matka, widząc radość córki, próbowała odwieść ją od tego kroku.

— Powiedz mi, dlaczego nie podobają ci się nasze uczelnie? Tu ludzie zdobywają dobre zawody, znajdują pracę i żyją całkiem dobrze.

— Mamo, to stolica! Wyobrażasz sobie, że będę mieszkać w Moskwie, spacerować po Placu Czerwonym… A jeśli się poszczęści, wyjdę za mąż za Moskwiczkę.

— Nie licz na to, upadek będzie bolesny. Nasi chłopcy nie są gorsi, a moskwiczka może cię zostawić. Potem będziesz płakać, a mama z tatą będą daleko.

— Ale twoja mama mi szczęścia nie da. Widzę siebie jako sukcesywną, z pieniędzmi i karierą, a wyjdę za zwykłą dziewczynę i będę szczęśliwa. Powiesz jeszcze, że stanę się tak wpływowa, że nie każda dziewczyna będzie mogła do mnie podejść, a ja wyjdę za prostą taksówkarkę.

Wtedy matka Mariny próbowała odpędzić cygankę, ale ta tylko się zaśmiała i zniknęła. Marina poczuła, że przepowiednia o wyjściu za taksówkarza się nie spełni, ale później zrozumiała, że los zdecydował inaczej.

Marina dobrze się uczyła i pomyślnie ukończyła uniwersytet. Na piątym roku poznała Dmitrija i po ukończeniu studiów wzięli ślub. Na początku wszystko było wspaniałe: oprowadzał ją po Moskwie, pokazując nieznane miejsca, zabierał do restauracji, teatrów i muzeów, przynosił kwiaty i prezenty. Dmitrij zabronił Marinie pracować, mówiąc, że sam ją utrzyma, a ona nie sprzeciwiała się. Ale teraz wyrzuca ją z domu, nie zastanawiając się, jak poradzi sobie w wielkim mieście bez mieszkania i pracy.

Tak jak przepowiedziała cyganka, kariera Mariny szybko nabrała tempa. Po kilku miesiącach objęła kierownictwo działu, a po paru latach powierzono jej zarządzanie oddziałem firmy. Miała przestronne mieszkanie w dobrej dzielnicy, samochód i znaczne oszczędności, ale w życiu osobistym panowała pustka. Marina bała się nawiązywać nowe relacje, by nie zostać zranioną ponownie. Nie wspominała byłego męża, traktując ten okres życia jak koszmar, który dawno minął.

Pewnego dnia w pracy sekretarka przekazała, że do Mariny przyszła kobieta z prywatną sprawą. Upiększona kobieta w jej wieku weszła do gabinetu i, siadając, uważnie ją obejrzała.

— Jestem Jelena, żona Dmitrija. Dmitrij i jego matka mieli wypadek. Wypadek wydarzył się z jego winy, został skazany, ludzie zginęli… Na szczęście przed wypadkiem poprosiłam, by sprzedać ich mieszkanie i kupić większe…

— Przejdźmy do sedna. Czego ode mnie chcesz?

— Już złożyłam pozew o rozwód, ale nie chcę czekać, aż mąż wyjdzie na wolność. Znalazłam kupca na mieszkanie, ale jest problem…

— Irina Pietrowna po wypadku jest jak warzywo. Nie chodzi, porusza tylko rękami i mówi. Umówiłam się z domem dla niepełnosprawnych, nie potrzebuję takiego ciężaru.

— Irina Pietrowna wie o sprzedaży mieszkania?

— A co ją to obchodzi? Mieszkanie jest moje, przepisałam je na siebie. Ale ta szalona staruszka chce cię widzieć.

— Jakie uroczystości? Spełniłam jej prośbę i przekazałam ci rzeczy. Przyjdziesz czy nie — to twoja decyzja. Oto adres, przyjdź szybko, w tym tygodniu zawiozę ją do domu opieki.

Następnego dnia Marina wsiadła do swojego nowego Audi i pojechała do byłej teściowej. W drodze coś zgasło pod maską, a z samochodu zaczął unosić się gęsty dym. Musiała wezwać lawetę i dotrzeć na miejsce taksówką.

— Poczekacie na mnie? Wkrótce wrócę.

Marina wysiadła z taksówki i rozejrzała się po nowym wielopiętrowym budynku. Sama mieszkała w podobnym i znała wartość takiego mieszkania. Wchodząc na odpowiednie piętro i odnajdując mieszkanie, nacisnęła dzwonek. Drzwi otworzyła Jelena i zaprosiła ją do środka. W pokoju, gdzie leżała Irina Pietrowna, czuć było zapach leków i brudnej pościeli. Kobieta schudła, zeszła na twarzy i wyglądała na starszą niż wskazywał wiek.

— Jak dobrze, że przyszłaś, kochanie. Czasu niewiele, więc będę mówić szybko. Pod łóżkiem jest walizeczka, weź ją i wyjmij puszkę z moimi bibelotami. Jak widzisz, Jelena sprzedaje mieszkanie, a mnie traktuje jak niepotrzebny mebel. Dmitrij wyjdzie na wolność i zostanie z niczym. Zachowaj te rzeczy i przekaż mu je. Ja takich rzeczy już nie potrzebuję.

— Pomyślałam… Może przeprowadzisz się do mnie? Mam dużo miejsca, razem raźniej niż samotnie. Co o tym myślisz?

— Oczywiście, że nie! Teraz spakuję twoje rzeczy i pojedziemy.

Jelena była niezmiernie szczęśliwa, a Marina spakowała rzeczy Iriny Pietrownej, wezwała na pomoc taksówkarza Maksima i razem z nim pomogli starszej kobiecie zejść na dół. W drodze jechali w milczeniu, każdy był zajęty swoimi myślami. Irina Pietrowna żałowała swojego syna, a Marina zastanawiała się, jak teraz będzie się nią opiekować.

— Przepraszam, czy moglibyście mi jeszcze raz pomóc? Wszystko zapłacę. Muszę umyć teściową, a sama nie dam rady.

— Dziękuję. Proszę na razie poczekać w salonie, zaraz wrócę.

Maksim podniósł Irinę Pietrowną i posadził ją na ławeczce w łazience, potem umył i zaniósł do pokoju, gdzie Marina już przygotowała łóżko.

— Jeszcze raz dziękuję, proszę, to dla pana, a jako podziękowanie… może zjesz z nami obiad?

Marina nie wiedziała, dlaczego zaproponowała obiad nieznajomemu, być może dlatego, że był taki dobry i godny zaufania.

Maksim, taksówkarz, zgodził się, bo od rana nic nie jadł, a było już po trzynastej. Podczas obiadu dowiedział się, że Irina Pietrowna to była teściowa Mariny i że Marina po prostu nie mogła postąpić inaczej, bo kiedyś ta kobieta bardzo jej pomogła. Marina dowiedziała się, że Maksim przyjechał ze wsi, by zarobić na operację dla babci, ale operacja nie pomogła i babcia już nie żyje. Każdy miał swoją historię, co ich zbliżyło. Kiedy Maksim odchodził, zostawił Marinie wizytówkę z napisem: „Dzwoń o każdej porze”. Marina uśmiechnęła się — na pewno zadzwoni.

Życie stopniowo układało się na nowo: Marina zatrudniła opiekunkę dla Iriny Pietrownej, która troszczyła się o nią i towarzyszyła jej, gdy Marina była w pracy. Wieczorami Marina wychodziła z Iriną na balkon, razem patrzyły na światła miasta i piły herbatę. Podczas jednego z takich wieczorów przyszedł Maksim. Stał w drzwiach z dwoma bukietami i pudełkiem czekoladek. Irina Pietrowna puściła do Mariny oczko, dając do zrozumienia, że Maksim to dobry człowiek. Marina również poczuła, że on do niej pasuje. Zrozumiała, że los jednak ułożył wszystko tak, jak przepowiedziała cyganka.

Wszystko się spełniło: Marina wyszła za mąż za Maksima i żyje szczęśliwie. Irina Pietrowna wciąż mieszka z nimi i obserwuje, jak dorastają dzieci Mariny i Maksima. Czasem, patrząc na Maksima, myśli, że na jego miejscu mógłby być jej syn, gdyby Aleksiej nie postąpił tak pochopnie. Jednak przeszłości nie da się cofnąć, i Irina Pietrowna pozostaje tylko wdzięczna losowi za tak dobrą synową, choćby i byłą.