Kiedy wróciłem z pracy, na moim ogrodzeniu siedział kot i głośno miauczał. Postanowiłem go nakarmić — sądząc po tym, jak rzucił się na jedzenie, od kilku dni nie miał w pysku ani okruszka. Okazało się, że kot jest niewidomy, więc zdobywanie pożywienia na ulicy rzeczywiście było dla niego bardzo trudne.
Nakarmiłem i napoiłem kota, a potem postanowiłem, że nie mogę zostawić go na ulicy, więc zabrałem go do domu.
Następnego dnia pojechaliśmy z kotem do weterynarza. Lekarz zdiagnozował całkowity brak jednego oka oraz obecność powieki na drugim. Aby to oko mogło widzieć, trzeba je leczyć kroplami.
Tygodniowa kuracja kroplami nie przyniosła żadnych rezultatów.
Razem z kotem odwiedziliśmy jeszcze pięciu lekarzy, każdy z nich przepisywał różne leczenie — od witamin po antybiotyki. Tysiące złotych poszły tylko na zastrzyki, które nie dały żadnego efektu.
Miesiąc walki nie przyniósł rezultatu i pogodziłem się z tym, że kot pozostanie niewidomy. Wtedy ktoś polecił mi dobrego weterynarza i postanowiłem spróbować jeszcze raz.
Lekarz nalega na operację. Najpierw trzeba zaszyć pustą oczodół, ponieważ stanowi on siedlisko infekcji. Potrzebna jest też operacja na drugim oku, bo powieka jest zakażona.
Wierzę, że temu kotu można pomóc, dlatego zacząłem odkładać pieniądze na operację. Niestety, niedługo potem sam zostałem bez pracy. Na razie nie udało mi się znaleźć nowego zajęcia, ale postawiłem sobie cel i jestem pewien, że go osiągnę. Na pewno zarobię pieniądze i wyleczę kota.