— Dobrze, że się przeszłaś, teraz szykuj się! Do jutra klucze mają leżeć na stole! — rozkazał mąż.

— Dobrze, że się przeszłaś, teraz szykuj się! Do jutra klucze mają leżeć na stole! — rozkazał mąż.

Irina odłożyła torebkę w przedpokoju i zmęczona zdjęła buty. Kolejny długi dzień w biurze za nią — negocjacje z klientami, raporty, odprawy. Trzydziestodwuletnia kobieta marzyła tylko o jednym — wziąć kąpiel i spokojnie zjeść kolację z mężem.

— Znowu się spóźniłaś! — rozległ się głos Aleksego z kuchni. — Czekam na ciebie już pół godziny!

Irina westchnęła. Kiedyś mąż witał żonę uśmiechem, interesował się jej sprawami zawodowymi, pomagał zdjąć płaszcz. Teraz każde jej powroty do domu zamieniały się w przesłuchanie.

— Cześć, Lesz — odpowiedziała pokojowo Irina, wchodząc do kuchni. — Trochę się spóźniłam, klient w ostatniej chwili zmienił warunki kontraktu.

Aleksej stał przy stole z niezadowoloną miną:

— Zawsze masz jakieś wymówki! Raz klient, raz raport, raz niespodziewana odprawa!

Irina w milczeniu zabrała się za przygotowywanie kolacji, starając się nie reagować na przytyki. Kiedyś mąż był dumny z jej sukcesów, chwalił za determinację. Teraz każda minuta spóźnienia stawała się pretekstem do kłótni.

— I w ogóle, co to za praca, że ludzie siedzą do dziewiątej wieczorem? — ciągnął Aleksej. — Normalne kobiety są w domu o siódmej!

— Zarabiam pieniądze — odpowiedziała spokojnie Irina, krojąc warzywa do sałatki. — Mój dział przynosi firmie duże zyski.

— Pieniądze, pieniądze! — skrzywił się mąż. — A kto będzie dbał o dom? Kto przygotuje kolację?

Irina poczuła znajome zirytowanie. Wspólne życie trwało już cztery lata, ale ostatnie miesiące mąż jakby stał się innym człowiekiem. Troskliwy i uważny Aleksej zniknął, ustępując miejsca czepialskiemu i kontrolującemu partnerowi.

— A tak przy okazji — dodał Aleksej, wyciągając z lodówki piwo — mama przyjedzie jutro rano. Chce z tobą porozmawiać.

Serce Iriny zabiło szybciej. Ludmiła Iwanowna, sześćdziesięcioletnia teściowa, zawsze traktowała synową chłodno. Kobieta uważała, że żona powinna całkowicie poświęcić się domowi i mężowi, a kariera to kaprys młodości.

— O czym rozmawiać? — zapytała ostrożnie Irina.

— Zobaczysz — mruknął Aleksej, otwierając butelkę.

Irina kontynuowała gotowanie, czując narastające napięcie. Każdy dzień przynosił nowe przytyki męża, nowe próby kontroli. Kobieta zaczynała rozumieć — małżeństwo powoli staje się więzieniem.

— A jeszcze — nie ustępował Aleksej — sąsiadka Marina Pietrowna mówiła, że widziała cię wczoraj przy centrum handlowym w przerwie na lunch. Co tam robiłaś?

— Spotykałam się z przyjaciółką — odpowiedziała Irina, ledwo powstrzymując gniew. — Czy teraz też potrzebuję na to pozwolenia?

— Nie mądrkuj! — ryknął mąż. — Normalne żony informują mężów o swoich planach!

Coś w Irinie pękło. Kobieta rzuciła szpatułkę na patelnię i wyłączyła kuchenkę.

— Wiesz co, Aleksej? Jestem zmęczona! — powiedziała Irina, zmierzając do wyjścia z kuchni.

— Dokąd idziesz? — zdziwił się mąż. — A kolacja?

— Przygotuj sobie sam, jeśli jesteś głodny! A ja mam już dość twoich wyrzutów — prychnęła Irina, chowając się w sypialni.

Po raz pierwszy od długiego czasu poczuła ulgę. Koniec z tolerowaniem upokorzeń i stałej kontroli. Czas postawić granice.

Rano Irina obudziła się sama w łóżku. Wchodząc do kuchni, zobaczyła Aleksego i Ludmiłę Iwanownę przy stole. Teściowa piła herbatę z ciastkiem i patrzyła na synową niezadowolonym wzrokiem.

— Dzień dobry — suchym tonem przywitała się Irina.

— Tobie również — skinęła Ludmiła Iwanowna. — Usiądź, porozmawiamy.

Irina nalała sobie kawę i usiadła przy stole, przewidując nieprzyjemną rozmowę.

— Aleksej opowiedział mi o wczorajszym — zaczęła teściowa. — Widzę, że z ciebie prawdziwa żona nie wyszła. Dobre kobiety siedzą w domu i dbają o mężów, a nie biegają gdzieś do późna.

— Ludmiła Iwanowna, pracuję i zarabiam pieniądze — odpowiedziała stanowczo Irina. — Nie siedzę w domu bezczynnie.

— Pieniądze! — pogardliwie prychnęła teściowa. — A rodzina, czyż nie jest ważna? Dom, ciepło, troska o męża? Przecież widzisz, jak Aleksej cierpi!

Aleksej milcząco kiwał głową, przytakując matce. Irina zrozumiała — sojusz męża i teściowej przeciwko niej już się uformował.

— Mój dom jest w porządku — odpowiedziała chłodno. — I męża nie męczę.

— Nie męczysz? — oburzyła się Ludmiła Iwanowna. — Każdego dnia do późna w pracy, wracasz kiedy ci się podoba! To nie żona, to lokatorka!

Atmosfera w mieszkaniu natychmiast stała się zimna i napięta. Irina wiedziała — teraz każdy krok będzie kontrolowany i oceniany.

Następne tygodnie zamieniły się w prawdziwy koszmar. Aleksej kontrolował każdy powrót żony do domu. Spóźnienie o dwie minuty stawało się pretekstem do półgodzinnej awantury. Irina czuła, jak traci wolność we własnym mieszkaniu.

— Gdzie byłaś do ósmej? — witał każdego wieczoru mąż. — Dzień pracy kończy się o szóstej!

— Zostałam dłużej przy raporcie — odpowiadała Irina, zdejmując płaszcz.

— Zawsze masz raporty! — złościł się Aleksej. — Inne kobiety zdążą i pracować, i dom prowadzić!

Ludmiła Iwanowna stała się częstym gościem. Teściowa przychodziła raz w tygodniu i za każdym razem wygłaszała wykłady o obowiązkach żony. Oceniała czystość mieszkania, zawartość lodówki, wygląd Iriny.

— Widzę, znowu kupujesz gotowce — cmokała językiem Ludmiła Iwanowna. — Prawdziwa gospodyni sama robi kotlety!

— Nie mam czasu stać przy kuchence trzy godziny — odpowiadała Irina.

— I w tym problem! — triumfalnie stwierdzała teściowa. — Kariera ważniejsza niż rodzina!

Stopniowo Irina zaczęła czuć się obca we własnym domu. Każdy ruch był kontrolowany, każda decyzja krytykowana. Kobieta rozumiała — tak dalej być nie może.

W połowie października w pracy ogłoszono firmową imprezę z okazji jubileuszu. Irina postanowiła porozmawiać z mężem o wspólnym udziale. Może to pomoże poprawić relacje?

— Lesz, w sobotę mamy firmowy event — powiedziała Irina podczas kolacji.

Aleksej podniósł oczy znad talerza, z niezadowoloną miną:

— Jeszcze czego! Mężatki nie mają nic do roboty na takich imprezach!

— Dlaczego? — zdziwiła się Irina. — To wydarzenie służbowe, wszyscy pracownicy przyjdą z rodzinami. Chcesz iść ze mną? Poznasz kolegów, spędzimy czas razem.

— Nie pójdziesz i sprawa skończona! — kategorycznie oznajmił mąż. — Normalne żony spędzają wieczory w domu, a nie bawią się!

Irina poczuła przypływ gniewu. Mąż zabrania jej pójścia na firmową imprezę? To już przesada!

— Aleksej, to moje miejsce pracy, moi współpracownicy — powiedziała stanowczo. — Pójdę na event.

— Spróbuj tylko! — zagotował się mąż. — Zobaczysz, co się stanie!…

Ale Irina już podjęła decyzję. Zasada stała się ważniejsza niż konsekwencje. Trzeba było pokazać mężowi, że nie zamierza stawać się domową zakładniczką.

W sobotę Irina ubrała się w piękną sukienkę i poszła na firmowy event sama. Restauracja była udekorowana balonami, grała muzyka, koledzy bawili się i tańczyli. Po raz pierwszy od dłuższego czasu kobieta poczuła lekkość i wolność.

— Irina, jak miło, że przyszłaś! — cieszyli się koledzy. — A gdzie mąż?

— Nie mógł przyjść — odpowiedziała wymijająco Irina, nie chcąc wdawać postronnych w rodzinne problemy.

Wieczór minął niepostrzeżenie. Irina tańczyła, rozmawiała z kolegami, brała udział w konkursach. Po tygodniach stałej presji w domu taka swoboda wydawała się bezcenna. Kobieta została do północy, całkowicie zanurzona w atmosferze zabawy.

Wracając do domu, cicho zdjęła buty w przedpokoju. W mieszkaniu paliło się światło — Aleksej nie spał. Mężczyzna siedział na kanapie z ponurą miną.

— Poszalałaś? — ostro zapytał mąż, gdy tylko żona pojawiła się w salonie.

— Tak, poszalałam — odpowiedziała spokojnie Irina, zdejmując płaszcz.

Aleksej wstał i podszedł do żony bardzo blisko:

— Dobrze, że się wyhasłaś, teraz szykuj się! Do jutra klucze mają leżeć na stole! — rozkazał.

Irina zamarła, nie wierząc w to, co usłyszała. Aleksej grozi jej eksmisją z własnego mieszkania?

— Co powiedziałeś? — cicho zapytała kobieta.

— Słyszałaś! — wrzasnął Aleksej. — Mam dość twojej samowoli! Skoro nie umiesz być żoną, wynoś się stąd!

W Irinie wzburzenie sięgnęło zenitu. Mężczyzna, z którym spędziła cztery lata, próbuje ją wyrzucić za uczestnictwo w wydarzeniu służbowym?

— Aleksej, to mieszkanie zostało kupione za moje pieniądze jeszcze przed naszym ślubem! — stanowczo oświadczyła Irina. — Nie masz prawa mnie wyrzucać!

— Jak nie mam? — zaczerwienił się mąż. — Ja tu jestem gospodarzem!

— Gospodarzem? — gorzko zaśmiała się Irina. — Na jakiej podstawie?

— Na podstawie prawa męża! — wrzasnął Aleksej. — Żona musi słuchać! Uznaj to za karę!

Rozpoczęła się wielka awantura. Aleksej krzyczał o nieposłuszeństwie i braku szacunku, Irina odpowiadała, że nie zamierza żyć pod stałą kontrolą. Sąsiedzi stukali w ścianę, żądając ciszy, ale małżonkowie nie zwracali uwagi.

— Przemieniłeś nasz dom w więzienie! — krzyczała Irina. — Kontrolujesz każdy krok, zabraniasz kontaktów z kolegami!

— A ty przemieniłaś się w coś strasznego! — wrzeszczał mąż. — Ani domu, ani rodziny dla ciebie nie ma!

Kłótnia trwała do późnej nocy. W końcu Irina poszła spać w salonie, a Aleksej zamknął się w sypialni. Kobieta poczuła dziwną ulgę — wreszcie wszystko, co było ukryte, stało się jawne.

Rano Irina obudziła się od dźwięków w korytarzu. Wychodząc z salonu, zobaczyła przy drzwiach dwa walizki ze swoimi rzeczami. Aleksej stał obok z ponurą miną.

— Spakowałem twoje rzeczy — oznajmił sucho. — Możesz zabierać i wychodzić.

— Na poważnie? — Irina spojrzała na walizki, potem na męża. — Wyrzucasz mnie z mojego własnego mieszkania?

— Twojego? — zaśmiał się Aleksej. — Przecież jesteśmy małżeństwem, wszystko jest wspólne!

— Nie wszystko — odpowiedziała chłodno Irina. — To mieszkanie było na mnie przed ślubem. Nie podpisywałam żadnych dokumentów o jego przekazaniu.

Mąż zbił się z tropu — najwyraźniej liczył, że żona się przestraszy i ulegnie. Ale Irina była stanowcza.

— Wnoś z powrotem — powiedziała, podnosząc jedną z walizek. — Po sądzie to ty stąd wyjdziesz, a nie ja!

— Co? — zdumiał się Aleksej. — Jaki sąd?

— Składam pozew o rozwód i podział majątku. Zobaczymy, kto co tu ma — spokojnie odpowiedziała Irina. — Sam rozumiesz, tak się nie da żyć.

Wściekły mąż poszedł do matki.

Tego samego dnia Irina zwróciła się do prawnika. Specjalista dokładnie przeanalizował dokumenty i zapewnił — mieszkanie rzeczywiście jest majątkiem żony nabytym przed ślubem, ale wszystkie zakupy w czasie małżeństwa podlegają podziałowi.

— Macie paragony na meble, sprzęt AGD? — zapytał prawnik.

— Większość zakupów była z mojej pensji — odpowiedziała Irina. — Paragony i wyciągi bankowe zachowały się.

— Świetnie. Twój mąż nie ma szans.

Pozew został złożony tydzień później. Aleksej był w szoku determinacji żony — najwyraźniej liczył, że Irina się przestraszy i wróci na wcześniejszych warunkach.

Ludmiła Iwanowna zaczęła codziennie dzwonić do synowej:

— Irina, co ty robisz? — narzekała teściowa. — Rozbijasz rodzinę przez drobiazgi!

— Ludmiła Iwanowna, żadnych drobiazgów nie ma — spokojnie odpowiadała Irina. — Wasz syn zdecydował, że może mi dyktować warunki życia.

— Tak powinno być! — oburzyła się teściowa. — Mąż jest głową rodziny!

— Głowa rodziny nie ma prawa przemieniać żony w służącą — ripostowała Irina.

— Jesteś lekkomyślna i niedobra! — wrzeszczała Ludmiła Iwanowna. — On cię po prostu wychowuje! Jaki podział majątku, co ci przyszło do głowy?

— Mam prawo do całego mieszkania, ale skoro on taki uparty, wszystko będzie zgodnie z prawem — spokojnie odpowiedziała Irina. — I sąd to potwierdzi.

Proces sądowy trwał miesiąc. Irina mieszkała w swoim mieszkaniu, codziennie chodziła do pracy, odzyskiwała równowagę psychiczną. Stopniowo kobieta zrozumiała — rozwód był nieunikniony, relacje utknęły w martwym punkcie.

Kiedy Aleksej się uspokoił, zrozumiał, co narobił. Był u matki, próbował naciskać przez wspólnych znajomych, prosił o wybaczenie, obiecywał zmianę. Ale Irina już nie wierzyła słowom — zbyt wiele zostało powiedziane w gniewie, zbyt wiele granic przekroczono.

Sąd orzekł na korzyść Iriny. Mężczyzna miał opuścić mieszkanie w ciągu tygodnia, z jego rzeczy pozostały tylko telewizor, laptop, łóżko i odszkodowanie za remont w wysokości dwustu tysięcy.

— To nie może być! — krzyczał Aleksej na schodach sądu. — Przez tyle lat małżeństwa nic nie zdobyłem!

— Każdy dostaje to, na co zasłużył — spokojnie odpowiedziała Irina. — I sąd to potwierdził.

Po tym, jak były mąż ostatecznie przeprowadził się do matki, Irina zmieniła zamki w mieszkaniu, zrobiła porządek, wyrzuciła wszystko niepotrzebne. Kobieta usiadła na kanapie z filiżanką herbaty, podziwiając dokumenty, była dumna z siebie. Nikt nie kontrolował jej powrotów do domu, nikt nie krytykował każdego jej wyboru.

Ludmiła Iwanowna próbowała jeszcze kilka razy kontaktować się z byłą synową:

— Irina, przemyśl to! — błagała teściowa. — Aleksej cierpi bez ciebie!

— Ludmiła Iwanowna, niech cierpi — odpowiadała obojętnie Irina. — To jego wybór.

— Zniszczyłaś rodzinę! — oskarżała starsza kobieta.

— Ja uratowałam siebie — spokojnie ripostowała Irina.

Stopniowo telefony ustały. Irina całkowicie oddała się nowemu życiu — pracy, hobby, spotkaniom z przyjaciółmi. Po raz pierwszy od dawna czuła się naprawdę wolna.

W pracy koledzy zauważyli zmiany:

— Irina, promieniejesz od środka! — mówili współpracownicy. — Rozwód wyszedł ci na dobre!

Kobieta tylko się uśmiechała. Rzeczywiście, rozstanie z kontrolującym mężem uwolniło ogromną ilość energii. Irina zaczęła uprawiać jogę, planowała wakacje w Europie.

Pół roku po rozwodzie Irina spotkała w kawiarni Alekseja. Były mąż wyglądał zmęczony.

— Iro — niepewnie przywitał się mężczyzna. — Jak się masz?

— Dobrze — krótko odpowiedziała Irina.

— Posłuchaj — Aleksej zawahał się — może spróbujemy jeszcze raz? Zrozumiałem swoje błędy…

— Nie, Aleksej — odpowiedziała łagodnie, ale stanowczo Irina. — Każdemu jest wyznaczona granica. Ty przekroczyłeś ją wtedy, gdy próbowałeś wyrzucić mnie z własnego mieszkania.

Mężczyzna spuścił głowę, rozumiejąc, że szans na powrót nie ma.

Irina wyszła z kawiarni z lekkim sercem. Przeszłość ostatecznie odpuściła, przed nią otwierały się nieograniczone możliwości. Kobieta szła ulicą, ciesząc się wolnością wyboru — dokąd pójść, co robić, z kim się spotykać.

Wieczorem, siedząc w swoim przytulnym mieszkaniu, Irina rozmyślała o przebytej drodze. Cztery lata małżeństwa nie poszły na marne — nauczyły ją cenić niezależność i chronić własne granice. Już nikt nie miał władzy nad jej życiem.

Telefon zadzwonił — dzwoniła przyjaciółka z propozycją wyjścia do teatru.

— Oczywiście! — odpowiedziała radośnie Irina. — O której godzinie?

— O siódmej — odpowiedziała przyjaciółka.

— Świetnie, będę gotowa!

Irina odłożyła telefon i uśmiechnęła się. Teraz to ona decydowała, kiedy i dokąd iść. I to było najlepsze uczucie na świecie.