Wpadła do pracy męża – i usłyszała jego rozmowę z przyjacielem. Nadal nie może uwierzyć, że coś takiego mogło się wydarzyć.

Anna stała w kuchni, zajęta przyjemnymi obowiązkami. Za oknem powoli budził się poranek, zalewając pokój miękkim, złocistym światłem. Dziś miała wolny dzień – pierwszy od wielu tygodni intensywnej pracy – i dokładnie zaplanowała każdą jego godzinę.

— Anjutka, może wybierzemy się na zakupy? Odświeżymy twoją garderobę, trochę się zabawimy? — dźwięczny głos przyjaciółki, Iriny, brzmiał w słuchawce radośnie i pogodnie.

Myśl o hałaśliwych centrach handlowych i przymierzalniach w ogóle nie cieszyła Anny.
— Dziękuję za propozycję, Irochka, ale mam inne plany — odpowiedziała łagodnie. — Chcę coś smacznego ugotować i zaniosę Sergejowi do pracy. W jego warsztacie samochodowym dawno nie byłam. Potem może posprzątam w domu, wypiorę firanki, umyję okna.

Po zakończeniu rozmowy Anna włączyła pralkę, a jej równomierny szum stał się ścieżką dźwiękową rozpoczęcia dnia. Wyjęła garnki i patelnie i zabrała się za przygotowanie potraw, które tak lubił jej mąż. Wcześniej nie czerpała szczególnej radości z gotowania, ale wszystko zmieniło się, gdy w jej życiu pojawił się Sergej.

Często powtarzał, że na świecie nie ma nic smaczniejszego i bardziej kojącego niż domowe jedzenie przygotowane z ciepłem i troską. Anna uczyła się, starała, odkrywała nowe przepisy, byle tylko zobaczyć uśmiech satysfakcji na jego twarzy.

Po kilku godzinach na stole poukładały się starannie pojemniki z jeszcze ciepłym jedzeniem. Anna z satysfakcją obejrzała efekty swojej pracy. Spakowała pojemniki do obszernej torby, a następnie dodała worek ze świeżo upieczonymi słodkimi bułeczkami – Sergej z pewnością zechce poczęstować nimi kolegów z pracy.

Jej przyjaciółki często były zdziwione, patrząc na nią: gdzie podziała się ta dumna, niezależna i nieco zimna dziewczyna, którą znały wcześniej? Ale Anna tylko machała ręką. Po co przechowywać w sobie tę chłodność, skoro można stać się łagodniejszą, cieplejszą?

Gdy dla ukochanej osoby chce się tworzyć przytulność, wypełniać dom zapachami świeżego pieczywa i czystości. Była gotowa na wiele zmian, by jej wybranek czuł się szczęśliwy, bezpieczny i wiedział, że jest oczekiwany i kochany.

Postanawiając zrobić niespodziankę, Anna nie uprzedziła męża o swojej wizycie. Wyobrażała sobie jego zdziwienie, radość na widok jej. Wyliczyła czas tak, by przyjechać tuż przed jego przerwą obiadową, a dziś wszystko układało się idealnie: autobus przyjechał punktualnie, na drogach nie było korków i oto już podchodziła do znajomych drzwi warsztatu.

— Cześć, Artiom. A gdzie Sergej? — zwróciła się do młodego mężczyzny przy recepcji.

— Cześć, Anno! Dawno się nie pokazywałaś u nas. Wyglądasz wspaniale, po prostu promieniejesz od środka — odpowiedział, uśmiechając się ciepło.

Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. Komplementy były oczywiście miłe, ale w jej duszy poruszył się cień niepokoju: a jeśli Sergej usłyszy to i źle zrozumie?

— Dziękuję, Artiom, nie zawstydzaj mnie. Gdzie mój mąż?

— W warsztacie, na swoim zwykłym miejscu. Chłopaki zaraz idą na obiad. A ty, widzę, z prezentami? Pachnie tak cudownie, że aż ślinka cieknie.

Anna kiwnęła głową i skierowała się wgłąb pomieszczenia, tam, gdzie zwykle pracował jej mąż. Drzwi do strefy napraw były uchylone, a z wnętrza unosił się znajomy zapach oleju silnikowego, metalu i benzyny.

Weszła o krok dalej, ale zamarła w progu, widząc Sergeja. Siedział na podłodze, opierając się o koło samochodu, i żywo coś omawiał ze swoim partnerem, Dmitrijem. Anna na moment zastygnęła, podziwiając jego profil, skoncentrowaną twarz.

— Serge, i co teraz zamierzasz zrobić z Mariną? Dasz jej jeszcze jedną szansę, czy będziesz dalej udawał wzorowego rodzinnego? — zapytał Dmitrij, odbierając od przyjaciela klucz.

Sergej ciężko westchnął.
— A co mam z nią zrobić? Jeszcze nie zdecydowałem. Najpierw trzeba się finansowo podciągnąć, trochę zarobić. Ona nigdzie nie ucieknie. Marina przysięga mi miłość, mówi, że nigdy mnie nie puści.

Serce Anny zadrżało i opadło w otchłań. Znane imię dudniło w jej skroniach. Marina – jego była, pierwsza i, jak się wydawało, jedyna prawdziwa miłość. Ich historia zakończyła się boleśnie, ona wybrała innego, bardziej obiecującego, jak jej wtedy się wydawało.

Sergej długo cierpiał, a Anna była przy nim, wspierała, słuchała, i stopniowo z przyjaciółki i wsparcia stała się jego żoną.

— A sam co myślisz? Masz przecież żonę. Anna może nie jest modelką, ale jest mądra, zręczna, o wspaniałym charakterze. Znaleźć taką, która nie zdradzi, w dzisiejszych czasach — rzadkość.

— Szkoda jej, Dima, rozumiesz? Ale sercu nie rozkażesz, ciągnie je ku innej. Ania jest naprawdę cudowna, nie będę się kłócił. Dla mnie przeniesie góry, zrobi wszystko. Ale ze mną teraz nie to… Gdy jestem przy Marinie, wszystko we mnie wrze, czuję się naprawdę żywy, odczuwam prawdziwe emocje. Rozumiesz, o co mi chodzi?

— I uważasz, że to prawdziwe uczucie? — sceptycznie chrząknął Dmitrij.

— Nie wiem, jak to nazwać… i co za różnica? Przy niej czuję dreszcz, a przy Ani… spokój, jak przy siostrze. Tak, przywiązany do niej jestem, ale nie ma ognia, tej pasji. A ja wciąż młody, tego chcę. Na razie po prostu dam naszym relacjom z Anią pauzę. Będę mówił, że bardzo męczę się w pracy.

Nie chcę, by teraz zaszła w ciążę, a potem przyszedłbym i oznajmił decyzję o rozstaniu. Niech Marina jeszcze trochę poczeka, przemyśli sprawę. Wczoraj się widzieliśmy, prawie płakała, mówiła, jak bardzo tęskni.

Każde wypowiedziane słowo wgryzało się w duszę Anny jak rozgrzana igła, pozostawiając głębokie, bolesne blizny. Sergej mówił o swojej zdradzie tak lekko, tak spokojnie, jakby omawiał pogodę…

On okłamywał ją przez cały ten czas, a ona była zbyt ślepa i ufna, by cokolwiek zauważyć. Przyjaciółki wspominały, że widywały Marinę w mieście, ale Anna tylko machała ręką, nie chcąc wierzyć.

Była pewna, że nawet jeśli jego była wróci, Sergej — pamiętając dawny ból — nigdy nie zdecyduje się na ponowny związek. Przecież ożenił się z nią, przysięgał miłość i wierność. A wychodziło na to, że był z nią tylko dlatego, że tak było wygodnie?

— Oczywiście, lubię wracać do domu, w którym pachnie świeżym jedzeniem, gdzie zawsze jest czysto i przytulnie. I Anna naprawdę mi się podoba, to prawda. Ale ona… ona to nie Marina. Robi mi nawet masaż po ciężkim dniu, ale to nie to… Ech! Chyba zachowuję się jak kompletny głupiec.

Boję się pomylić, jeśli wrócę do przeszłości. Muszę wszystko porządnie rozważyć. Dziś po pracy znowu pójdę z Mariną na spacer. Zobaczymy, do czego to doprowadzi.

Dmitrij tylko pokręcił głową, wyrażając milczący sprzeciw. A Anna… nie była w stanie się poruszyć, nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Stała, wtulona w framugę drzwi, patrząc na męża, a w jej uszach bez końca rozbrzmiewało echo jego bezlitosnych słów. Jak to możliwe? Za co? Dlaczego właśnie jej?

Oczy wypełniły się łzami, a po policzkach popłynęły gorące, palące strumienie. Nagle poczuła czyjś dotyk. To był Artiom. Delikatnie ujął ją za ramiona i odprowadził na bok, w cichy kąt recepcji.

— Wybacz mi. Powinienem był od razu uprzedzić ich o twoim przyjściu — powiedział cicho. — Nie powinnaś była tego słyszeć.

— Wszystko w porządku. Tak nawet lepiej. Teraz znam prawdę. Wiem, że byłam tylko zapasową opcją, wygodnym i komfortowym wyborem. Proszę, nie mów mu, że tu byłam. Dobrze? Sama zdecyduję, co dalej. Nie chcę, żeby wiedział…

Artiom milcząco i stanowczo skinął głową. Anna podała mu torbę z pojemnikami i worek ze słodkimi bułeczkami.
— Weź, zjedzcie z chłopakami. Nie będę tego zawozić z powrotem do domu.

— Jesteś pewna, że nie chcesz dać mu tego osobiście?

Tylko skinęła głową, niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. Nie chciała już być wygodna. Nie chciała biegać za mężem, który za jej plecami snuł plany z inną kobietą. Zamiast wracać do domu, gdzie czekała na niego kochająca żona, on spieszył na randkę, marząc, by wydarzyło się między nimi coś więcej.

Nie… Anna zrozumiała, że jej miejsce w życiu Sergeja było iluzją. Jeśli być całkowicie szczerą, nigdy go tam nie było. Sama wymyśliła sobie tę miłość, zbudowała kruchy zamek z piasku i uwierzyła, że stała się dla niego całym światem. A okazała się tylko tymczasowym zamiennikiem, cichą przystanią, w której przeczekał burzę, by znów rzucić się w ocean namiętności z kimś innym.

Nie pamiętała, jak wyszła na ulicę, jak szła znajomymi chodnikami. Krajobraz za oknem autobusu przesuwał się rozmazaną plamą. Gdy znalazła się w mieszkaniu, bez słowa zaczęła pakować swoje rzeczy. To mieszkanie należało do niego, kupione jeszcze przed ślubem.

Choć razem wybierali meble, razem wieszali zasłony, razem urządzali każdy kąt przez trzy lata małżeństwa, teraz nie chciała zabierać z tego nic. Tylko to, co niezbędne. Tylko swoje rzeczy. Chciała po prostu zniknąć, odejść i spróbować zapomnieć.

Oglądnąwszy mieszkanie po raz ostatni, pożegnalnym spojrzeniem, Anna stanowczo zamknęła drzwi. Wrzuciła pęk kluczy do skrzynki pocztowej, zamówiła taksówkę i pojechała do babci. Teraz miała wrócić tam, skąd kiedyś zaczęła swoją drogę. Ból rozdzierał jej pierś, ale gdzieś głęboko w środku dojrzewała pewność: poradzi sobie.

Na pewno przetrwa ten ból. Czy mogło być inaczej? Nie zamierzała się załamać i rezygnować z życia z powodu człowieka, który nie potrafił jej docenić. Przeciwnie — chciała wypełnić swoje dni nowymi barwami, nowymi znaczeniami i niczego nie żałować.

Nie zaczęła przeklinać Sergeja, nie obwiniała go samego za to, co się stało. Gdy babcia, Ludmiła Pietrowna, zapytała o powód jej powrotu, Anna po prostu powiedziała, że ona i mąż okazali się zbyt różnymi ludźmi, dlatego ich drogi się rozeszły. Starsza kobieta nie dopytywała o szczegóły, po prostu objęła wnuczkę i obiecała, że zawsze będzie jej wsparciem i oparciem.

Sergej zadzwonił późnym wieczorem. Najwidoczniej randka była udana, skoro wrócił tak późno do domu i zastał pustkę.

— Ania, gdzie jesteś? Co się stało? Przecież miałaś wolne. Nawet nie zadzwoniłaś.

Ale czy było w tym sens? Wcześniej, gdy dzwoniła do niego w ciągu dnia, często się irytował, mówiąc, że jest w pracy, a nie na wakacjach, i nie ma czasu na pogawędki.

— Odeszłam od ciebie, Sierioża. Przepraszam, ale jesteśmy zbyt różni. Nie mogę już tak żyć. Czuję, że nie ma w tobie miłości do mnie, a ja… a ja jej potrzebuję. Rozumiesz? Dlatego po prostu pozwól mi odejść.

— Ale jak? Dlaczego nie porozmawiałaś ze mną, tylko po prostu zniknęłaś? Ania, tak nie rozwiązuje się problemów.

— Wiem, że znowu spotykasz się z Mariną. I życzę wam szczęścia. Nie mam do ciebie żalu. Po prostu daj mi rozwód, a nasze drogi już nigdy się nie przetną.

Każde słowo przychodziło jej z ogromnym trudem. Przede wszystkim sama dla siebie przyznawała: to koniec. Kończy się ich wspólna historia. Ostra, przeszywająca ból przeszywała pierś, ale to był dopiero początek.

Początek jej nowego, samodzielnego życia. Sergej na drugim końcu słuchawki milczał. Nie znalazł słów do tłumaczeń, bo rozumiał swoją winę. Nie próbował jej namawiać do powrotu, nie nalegał na rozmowę, po prostu odłożył słuchawkę.

Minęły prawie dwa miesiące. Anna otrzymała upragnione dokumenty o rozwodzie i powoli leczyła swoje zranione serce. Przestała analizować przeszłość, przestała myśleć o tym, co mogłaby zrobić inaczej, jak mogłaby wpłynąć na jego uczucia. Nie można zmusić kogoś do miłości, bez względu na okoliczności.

Jemu odpowiadało, że ona go kocha, a on pozwalał się kochać. Teraz jednak ona pragnęła kogoś innego. Marzyła o spotkaniu człowieka, który pokocha ją tak samo mocno i bezwarunkowo, jak kiedyś kochała ona sama. Chciała czuć się naprawdę pożądana i szczęśliwa. Anna zaczęła od siebie: więcej uwagi poświęcała swojemu wyglądowi, zdrowiu, hobby.

Znów chodziła z przyjaciółkami po sklepach, rozpieszczała się nowymi ubraniami. Znalazła bardziej perspektywiczną pracę i zaczęła odkładać pieniądze na własne, choćby niewielkie mieszkanie, bo nie chciała całe życie być zależna od kogokolwiek.

Przypadkowe spotkanie w centrum handlowym z Artiomem okazało się dla niej niespodziewane, ale przyjemne. Irina właśnie wyszła załatwiać pilne sprawy, a Anna nie chciała wracać do domu, więc zgodziła się na jego propozycję, by wspólnie napić się filiżanki kawy. Przy stoliku w przytulnej kawiarni Artiom, nieco się krępując, wyznał jej:

— Wdarłaś się w moje życie jak promyk słońca w pochmurny dzień. Od pierwszego naszego spotkania wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Ale nie śmiałem powiedzieć ani słowa, bo byłaś żoną mojego przyjaciela. Starałem się nie myśleć o tobie, ale czy można zabronić sercu czuć? Niczego nie żądam, na nic nie naciskam. Chciałem tylko, byś wiedziała… Może kiedyś dasz mi szansę? Rozumiem, że teraz może jeszcze nie czas.

— Tak — odpowiedziała, ku własnemu zaskoczeniu, Anna. — Jestem gotowa dać tę szansę i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Artiom okazał się interesującym rozmówcą, uważnym i taktownym. Jego słowa brzmiały szczerze, a Anna poczuła, że kilka spotkań pozwoli jej lepiej go poznać i zrozumieć, czy między nimi istnieje prawdziwe, głębokie uczucie. Nie wahała się i zgodziła się na pierwszą randkę.

Okazało się, że mają znacznie więcej wspólnego, niż mogliby przypuszczać. Mogli godzinami rozmawiać o wszystkim na świecie i nie zauważać, jak mija czas. Czuli się ze sobą komfortowo i spokojnie. Anna postanowiła zaufać przeznaczeniu. W oczach Artioma dostrzegała ten ognik, tę ciepłość, której tak brakowało jej w małżeństwie.

Czuła, że jej zranione, ostrożne serce stopniowo zaczyna się odmrażać i znów jest gotowe kochać. Może było zbyt wcześnie, by ponownie zanurzyć się w oceanie uczuć, ale jaki sens uciekać od nich, skoro przynoszą tyle światła i nadziei?

Sergej zrozumiał zbyt późno całe znaczenie swojej straty. Przelotne zauroczenie Mariną szybko wygasło, pozostawiając jedynie gorzki popiół rozczarowania. Stało się nie do zniesienia — brakowało mu Anny.

Łapał się na tym, że szuka jej twarzy w tłumie, przychodził do pustego domu z cichą nadzieją, że to wszystko jest złym snem i zaraz go zobaczy. Ale to się nie działo. Tęsknił i w końcu z bólem uświadomił sobie, że przez cały czas kochał swoją żonę, ale sam, dobrowolnie, odrzucił to uczucie, nie chciał go dostrzec ani przyznać.

Rozmowa z byłą żoną Sergejowi się nie udała. Anna znalazła w sobie siłę, by iść do przodu. Spotkała człowieka, który chciał ją chronić, troszczyć się o nią, kochać każdego dnia. Przy Artiomie czuła poczucie bezpieczeństwa i szczęścia, jakiego nigdy wcześniej nie znała.

Pomógł jej uleczyć stare rany i znów uwierzyć, że miłość istnieje. Sergej natomiast zbyt długo przekonywał siebie o uczuciu do innej, był gotów zdradzić najbliższą osobę, a teraz mógł jedynie gryźć się w łokcie, uświadamiając sobie swój błąd. Anna w myślach życzyła mu odnalezienia własnej drogi i spokoju, a sama zrobiła krok w nowe życie… w życie, w którym była nie tylko kochająca, ale i naprawdę, głęboko i oddanie kochana.